Sezon przed Halloween zamykam świeżynką, dziesiątym filmem w serii Piła. Tak – Jigsaw i Spiral stały się tym samym kanoniczne, inaczej mielibyśmy numer 8 w tytule.
Chronologicznie SX dzieje się między pierwszą, a drugą częścią serii. John Kramer ma jeszcze siły, by szukać terapii na wyleczenie swojego raka. W grupie wsparcia trafia na człowieka, który twierdzi, że wyrok zapadł i umrze. Niedługo potem dochodzi do ich ponownego spotkania i ten sam facet mówi, iż pomogła mu eksperymentalna metoda, której nigdzie nie zatwierdzono, więc trzeba podjąć prywatne ryzyko, by zyskać szansę na wyleczenie. Trop prowadzi do Meksyku, gdzie zespół lekarzy działa w ukryciu i oferuje leczenie za bajońskie sumy. John zgadza się bez wahania. Gdy rzekome zabiegi dobiegają końca, a Kramer chce podziękować swoim wybawcom, prawda wychodzi na jaw. Wszystko jest oszustwem. Jigsaw rozpoczyna swoją zemstę.
Jeśli miałbym wskazać moje ulubione części, to byłyby to: jedynka, dwójka, szóstka i teraz X. Łączy je dużo mniejsza w porównaniu do pozostałych odsłon warstwa śledztwa policyjnego i skupianie się przede wszystkim na uczestnikach gry. X pod wieloma względami wraca do korzeni. Wywalając wątek policji zyskuje więcej czasu na przebieg gry, zapoznanie się z łotrami oraz dorobienie tła Johnowi i Amandzie. Z dwugodzinnego seansu prawie godzina to sama gra. Pułapki są dość proste w konstrukcji, co ma podkreślić miejsce w linii czasu. Nijak nie zmniejsza to ich brutalności, a efekt końcowy jest jednym z najkrwawszych w serii.
Jestem prawie pewien, że autorzy długo pluli sobie w brodę, że uśmiercili Jigsawa tak szybko (trzecia część), a potem mogli korzystać z niego tylko w ramach wspomnień i nawiązań. Tobin Bell mistrzowsko wywiązuje się ze swojej roli i poza sadystycznym alter ego odgrywa kilka dość dramatycznych scen. Sawhnee Smith powraca jako Amanda Young i pomimo swojego wieku doskonale wskakuje w ten konkretny etap życia uczennicy Kramera. Z jednej strony już coś tam wie i ma dużo zapału, by działać oraz uczyć się dalej, ale jednocześnie hamuje swoje zapędy dużo szybciej niż w Saw III i na ma jeszcze ochoty na mordowanie, byle tylko utrzymać tajemnicę lub dlatego, że ktoś wedle niej zasłużył. No właśnie – autorzy filmu wyszli z założenia, że nie będą odmładzać aktorów cyfrowo. O ile w przypadku Bella jego wiek wręcz podkreśla stan zdrowia Johna, o tyle Shawnee można by coś zaaplikować… gdyby być kompletnym idiotą. Pani Smith udowadnia, że zna swoją postać, wie, co z nią robić i wygląd nijak nie stoi na przeszkodzie.
Saw X nie należy do sequeli przebijających oryginał, ale podobnie jak Halloween z 2018 cholernie się do niego zbliża i zmiata wiele ze swojego rodzeństwa. Pewnie, że można czepić się założeń z podejrzaną kliniką, bo facet z inteligencją pokroju Kramera powinien czuć szwindel na odległość, ale jego desperacja jest na tyle widoczna, iż można przymknąć oko. Największą bolączką jest przewidywalność. Nie chodzi o to, ile spoilerów zawiera sam zwiastun (a jest ich sporo), ale o to, że nawet bez podania na tacy łatwo domyślić się, co się stanie w finale. Kolejnym zgrzytem może też być scena w napisach, która swój pełny wydźwięk osiąga tylko wtedy, gdy znacie Piły od 1 do 4.
Seria jest kompletnie rozgrzebana i można się zastanawiać, co z tymi wszystkimi namaszczonymi przez Jigsawa (część siódma i Jigsaw) oraz naśladowcami (Spiral). Jeśli olać otwartość tamtych zakończeń i zwyczajnie obejrzeć zaginiony rozdział z życia Johna Kramera, można się dobrze bawić. Polecam każdemu miłośnikowi franczyzy. Saw X jest odsłoną dużo lepszą od kilku ostatnich, przemyślaną, dobrze odegraną, kameralną i skupiającą się na konkretnych aspektach swojej opowieści, a nie próbującą łapać całe stado srok za ogon. Moja ocena: 4-.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz