Gdy oglądałem zwiastun tego filmu w kinie, miałem wrażenie, że Meg 2 będzie dla The Meg tym, czy były Critters 2 dla jedynki lub Gremlins 2 dla swojego pierwowzoru – mniej atmosfery, ale za to głupawka i jazda bez trzymanki do oporu. Wrażenie to potęgowała przygrywająca w tle Barracuda zespołu Heart. Niestety, było to jedno z największych kłamstw reklamowych, jakich doświadczyłem.
Znowu mamy dwie frakcje kręcące się wokół megalodonów, znowu mamy pretekst, by popłynąć na dno i znowu rzekomo bezpieczne warunki szlag trafia, a bestie wyrywają się na wolność. Nie czepiam się samych założeń, tylko ich proporcji. Podobnie jak słabsze części Jurassic Park lub Godzilli tutaj również spędzamy ¾ seansu na przepychankach między dwoma grupami ludzi. Potwory wpadają od czasu do czasu na ekran, by kogoś pożreć, a potem odpływają na kolejne 20-30 minut. Cała zwariowana walka z kreaturami pokazana w zwiastunie to finał filmu, który dałoby się zamknąć w może 15-20 minutach. Z kolei jego największym grzechem jest bycie kopią finału jedynki, tylko pomnożonego o większą liczbę potworów.
Gdyby Meg 2 brać jako mało ambitny akcyjniak o szpiegostwie przemysłowym, dobrych naukowcach i złych korporacjach… to nadal wyszedłby średniak. Pomimo przyzwoitej jakości efektów specjalnych, rzemieślniczych scen akcji, finału dostarczającego rozrywki i głupawki jednocześnie, nie mogę dać więcej niż 3-, gdyż jakość swoją drogą, ale tego, co mnie bawiło, było za mało. Zaś reszta była tak nudna, że przy zgonie zarechotałem raz, a jednego w ogóle bym nie zauważył, gdyby nie reakcja postaci na spadającą maskę do nurkowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz