Zanim przejdę do sedna, muszę wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy. Otóż zarówno pierwszy film jak i niniejszy serial nie są oryginalnymi tworami. Bazują na książce autorstwa Lois Duncan pod tym samym tytułem. Nie czytałem, nie odniosę się do poziomu adaptacji, choć wedle komentarzy w Internecie i pomijając główne założenia żadna z wersji nie jest wierna literackiemu protoplaście.
No właśnie – założenia bez zmian. Grupa pijanych nastolatków potrąca kogoś na drodze i zamiast wziąć odpowiedzialność, pozbywa się zwłok. Rok później każdy z uczestników felernej nocy dostaje wiadomość, że ktoś jeszcze wie, co się wtedy wydarzyło. Pierwszą różnicą w stosunku do filmu jest to, że nie potrącono jakiegoś losowego przechodnia, tylko siostrę bliźniaczkę jednej z bohaterek. Reszta przebiega w pewnym sensie podobnie. Rok później relacje między postaciami są pochrzanione, a od momentu otrzymania groźby zaczynają padać trupy.
Morderstwa to naprawdę mocny punkt tej produkcji. Niejedno mogłoby zainspirować Jigsawa do stworzenia nowego ustrojstwa do szlachtowania ofiar. Serialowy Koszmar odbiega od filmowego rodzeństwa naciskiem na poszczególne elementy. Więcej tu roztrząsania przeszłości oraz zmagania się z własnymi demonami, wśród których prym wiedzie sumienie. Na bardzo upartego można się pokusić o bardzo (podkreślam, BARDZO) zawoalowane porównanie do Zbrodni i kary. Tytuł oddala się też od tradycyjnego slashera. Fakt, mamy mordercę i regularnie padające trupy, ale brak np. pościgów lub antagonisty śledzącego swoją ofiarę i przewijającego się w kadrach w tle.
Byłem naprawdę zaskoczony poziomem tej produkcji. Użyto slasherowego formatu i zmieniono nacisk na poszczególne warstwy, jednocześnie zachowując krwawość. Potrącenie jest nie tyle przyczyną rozpadu relacji postaci, co uwydatnia, iż od początku nie były one zdrowe. Natomiast za kompletną wtopę uważam tożsamość mordercy. Nie wiem, czy przespałem jakąś wskazówkę, ale moim zdaniem ta postać zwyczajnie nie pasowała. Skutkuje to takim sobie zakończeniem, które bardziej kojarzy się z Wild Things (1998) niż Koszmarem minionego lata. A na deser zaserwowano cliffhanger, który pasuje do tego serialu jak pięść do nosa. Ze względnie przyziemnego i może nawet prawdopodobnego thrillera w ostatnich sekundach zrobiono z tego serialu twór podobny do Halloween lub Piątku 13-ego. Dodatkowym problemem tej wstawki jest to, że serię anulowano. Bawiłem się dobrze, ale ocenę muszę zaniżyć do 4-. Jeśli ktoś zastanawia się, co robić z czasem podczas oczekiwania na nową odsłonę, serial powinien zapewnić mu nieco przyzwoitej około slasherowej rozrywki (a już na pewno lepszej od trzeciego Koszmaru).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz