niedziela, 5 września 2010

The Expendables

Na początek chciałbym wyśmiać niektórych amerykańskich recenzentów narzekających na zbyt dużą ilość przemocy i zbyt małą ilość fabuły w tym filmie. BUAHAHAHAHAHA!

Ok, skoro to mamy z głowy, przejdźmy do wrażeń z nowej produkcji Sylvestra Stallone. Gdyby wrzucić do miksera Rambo 2 i Commando, a powstałą mieszankę polać Rambo 4, otrzymalibyście The Expendables. Ten film ma w dupie wszelkiego rodzaju PG-13 i tym podobne bzdety. Dzięki czemu Sly mógł do woli eksperymentować ze wszystkim, co brutalne, a sporo tego. Kończyny fruwają, krew się leje, eksplozje zasłaniają wszystko, a w międzyczasie panowie okładają sobie gęby, gdzie się da i jak tylko się da. Idąc na ten film należy wyłączyć myślenie, zrelaksować się i dać się ponieść efekciarskiej rozwałce – bo o tym jest przede wszystkim ten film. Jak ktoś się doszukuje jakiejś głębi (jak tamci recenzenci), to źle sobie wybrał seans.

The Expendables przywraca ducha filmów akcji z lat 80 – niepokonani herosi, krzyczące o pomoc kobiety, pseudo moralizatorska gadka o człowieczeństwie oraz akcja, akcja, akcja! Co najważniejsze, film nie stara się kopiować tamtej atmosfery, on po prostu ją ma. Mało tego, rozlicza się z przeszłością w bardzo zabawny sposób. Jest jedna scena, której na dobrą sprawę mogłoby nie być. Nie wnosi ona nic do fabuły, jest jedynie pretekstem dla cameo Bruce’a Willisa i Arnolda Schwarzeneggera, ale w tym samym czasie jest po prostu istną perełką dla kogoś, kto oglądał kiedyś filmy tych panów oraz Sly’a. Mam na myśli ich rozmowę w kościele. Trwa ona może dwie minuty, ale jest jak swego rodzaju spowiedź aktorów przed widzem, w której wyrzucają sobie wszystko. Praktycznie przez całą tą scenę dusiłem się ze śmiechu. Więcej takich smaczków!

Gdyby nie wspomniane gadki o człowieczeństwie, ten film byłby czystą komedią. Na całe szczęście takich monologów nie ma tam za wiele i nie wpływają one na odbiór całości (piszę o nich tylko dlatego, że w ogóle były). The Expendables to niezobowiązująca, lekka i wybuchowa (dosłownie) rozrywka. Jeżeli ktoś lubi filmy wymienione przeze mnie w części z mikserem (lub w podobnych klimatach), obowiązkowo musi zobaczyć ten. Ja bawiłem się świetnie i za te bezstresowe 104 minuty jazdy bez trzymanki oraz bólu brzucha (ze śmiechu) daję 5+ w skali szkolnej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz