czwartek, 28 stycznia 2010

Trine

Nadeszła pora na pierwszy nieskopiowany z poprzedniego bloga tekst. Gatunek platformówek był obecny na komputerach i konsolach chyba od zawsze. Mario kojarzą wszyscy, w Sonica grało wielu, a jeśli ktoś kojarzy takie tytuły jak: Earthworm Jim, Jazz Jackrabbit, Gex, Rayman czy Superfrog, to zapewne z gatunkiem jest za pan brat.

Ostatnią PCtową platformówką, w jaką zdarzyło mi się dłużej pograć dawno temu, był Claw (w polskiej wersji: Kapitan Pazur). Gra niby dla dzieci, a potrafiła wkurzyć poziomem trudności. Od tamtej pory nie miałem żadnej innej gry tego typu. W zeszłym roku natrafiłem w sieci na pierwsze trailery Trine. Były zaskakujące. To platformówka może tak wyglądać? To można tam dać takie patenty? O kurde, ja to chcę! Z samym zakupem wstrzymywałem się jeszcze przez jakiś czas, by grę dorwać ostatecznie na początku tego roku.

Zacznę od tego, że Trine jest po prostu prześliczny. Ma cudowną baśniową grafikę, urzekającą muzykę, a głos lektora sprawia, że odpływamy wraz z opowiadaną historią. O czym ta historia? O niegodziwcach, bohaterach oraz złu, które ma tendencję do wybierania ludzkich serc na swoje miejsce bytu. Ciekawą sprawą jest to, że nasi bohaterowie (tak jest, nie 1, tylko troje) zostają wplątani w całe to zamieszanie zupełnie przez przypadek. Otóż tej felernej nocy, gdy siły zła rosły w potęgę, pewna złodziejka postanowiła wedrzeć się do akademii magii, by wykraść ukryte tam skarby. W niestrzeżonej komnacie znalazła pewien artefakt, który...

Pewien mag obudził się na tarasie akademii magii. Jego życiowym celem było nauczenie się czaru – kuli ognia. Niestety jako że więcej czasu poświęcał kobietom, winu i śpiewaniu, toteż i nauka niespecjalnie mu szła. Mag wstał i kierując się hałasami dochodzącymi z wnętrza budynku poszedł w kierunku komnaty, z której dobywał się tajemniczy blask. Źródłem owego światła okazał się być artefakt, który....

Pewien rycerz, patrolujący korytarze akademii, marzył o tym, by wstąpić w szeregi armii królewskiej. W pewnym momencie dostrzegł, iż jedna komnat miała uchylone drzwi, a po strażnikach nie było ani śladu. Postanowił zatem zbadać to niezwykłe zjawisko.

Tak się złożyło, że tych troje położyło swoje ręce na artefakcie – tytułowym Trine – w tej samej chwili. Od tej pory 3 dusze dzielą 1 ciało. Oczywiście żadnemu z nich się to nie podoba i zrobią wszystko, by wrócić do poprzedniego stanu.

W grze wygląda to tak, że mamy 1 postać, ale w dowolnym momencie możemy przełączyć się na inną. Nowa postać zastępuje poprzednią. Nie jest to kwestia tego, że wybierzemy sobie np. rycerza, bo nim się najlepiej szkielety tłucze i tym samym przejdziemy całą grę, o nie. Trine przypomina The Lost Vikings. Wymaga od grającego łączenia umiejętności poszczególnych postaci, by osiągnąć cel. Mag może tworzyć proste przedmioty, jak skrzynki czy kładki oraz przesuwać je wraz z innymi obiektami za pomocą magii. Złodziejka posługuje się liną z hakiem do przeskakiwania co większych przepaści, a na dodatek jej płonące strzały są w stanie rozświetlić mroki nawet najciemniejszych zakamarków podziemi. Rycerz to niezrównany wojownik. Jego tarcza jest w stanie zatrzymać ciosy i pociski przeciwników oraz spadający gruz. Jego młot zaś roztrzaska wszystkie słabe konstrukcje, które blokują nam drogę. Oczywiście nie jest to cała lista tego, co postacie potrafią, ale jako ogólny zarys ich możliwości wystarczy.

Poza skakaniem, tłuczeniem przeciwników, kombinowaniem z umiejętnościami będziemy też zbierać punkty doświadczenia oraz magiczne przedmioty. Każda z postaci dzięki zebranym punktom (zarówno tym za pokonanych przeciwników, jak i znalezionych w skrytkach) zyskuje nowe umiejętności, lub zwiększa ich moc. Przedmioty z kolei będą nam ułatwiały przetrwanie. Mogą to być np. bonusy do ilości punktów życia lub many, nieskończona ilość powietrza pod wodą czy większe obrażenia – co by to nie było, zawsze się przyda.

Wielkie brawa należą się osobom odpowiedzialnym za projekty poziomów – te są po prostu rewelacyjne. Każdy z poziomów jest inny niż poprzednie, każdy ma też swój niepowtarzalny klimat. Wśród lokacji, jakie przyjdzie nam odwiedzić, znajdziemy zamkowe lochy, jaskinię z kryształami, cmentarzysko smoków, opuszczoną wioskę, zarośnięte ruiny i wiele innych.

O grafice i muzyce wspomniałem co prawda tylko jednym zdaniem, ale powinno ono w zupełności wystarczyć, gdyż naprawdę ciężko mi znaleźć słowa, by wyrazić zachwyt nad tą oprawą.

Jeśli o mnie chodzi, to Trine jest wzorcowym przykładem dobrej platformówki. Z czystym sumieniem wystawiam tej grze szkolną 5.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz