Village of the Damned (1960)
Film jest adaptacją książki Johna Wyndhama: The Midwich Cuckoos. Opowiadana historia dotyczy angielskiej wioski Midwich, w której pewnego dnia wszyscy padają nieprzytomni na jakiś czas. Ktokolwiek w tym momencie pojawił się w okolicy, również tracił przytomność. Po jakimś czasie wszystko wraca do normy, ale dwa miesiące później okazuje się, że wszystkie kobiety mogące zajść w ciążę są… w ciąży. Dzieci zrodzone z tego incydentu są, na pierwszy rzut oka, zwykłymi przedstawicielami gatunku, ale im więcej informacji na ich temat wychodzi na jaw, tym bardziej niepokojące wnioski się nasuwają.
Zanim zabierzecie się za oglądanie, trzeba się odpowiednio nastawić. Film powstał w okresie, gdy kino rządziło się nieco innymi prawami. Np. długość seansu – widowisko trwa 75 minut, przez co upchnięcie wszystkich wydarzeń może się skutkować zabiegami, jakie nie wszystkim przypadną do gustu. Przeskoki między poszczególnymi wydarzeniami i scenami mogą się wydawać zbyt gwałtowne, a przez to film może wyglądać na pocięty. Jednak to tylko złudzenie. W bardzo krótkim czasie umieszczono świetne przejście od sielankowej wsi, przez ciekawość naukową, do zawiesistej atmosfery grozy. Całości towarzyszy dobre aktorstwo i odpowiednia, choć miejscami za głośna muzyka. Jeżeli lubicie stare horrory, Wioska jest zdecydowanie warta uwagi. Moja ocena: 4.
Children of the Damned
Sequel filmu wyżej wydany w 1963 roku. Fabuła koncentruje się na uczonych Unesco badających grupę dzieci zebranych z całego świata. Ostatecznie grupka zachowuje się, jak dzieci z oryginału (w sensie możliwości i dzielenia umysłu), ale pod pewnymi względami stanowi ich kompletne przeciwieństwo.
Tym razem dzieci nie są przedstawiane jako pomiot kosmitów, raczej jako następny etap ewolucji człowieka. Co ma swoje konsekwencje. Dzieci zachowują się zupełnie inaczej, mają inne motywacje i są jakby… bardziej pogodzone ze swoim losem. Paradoksalnie, tak bierna i odmienna postawa wzbudza jeszcze większą podejrzliwość u przedstawicieli wojska, a w ostateczności czyni zeń złoczyńców tego filmu. Niestety, taki zabieg sprawia też, że nastrój grozy prysł. W zasadzie jeśli czymś ten tytuł się charakteryzuje, to właśnie brakiem jakiegokolwiek nastroju.
Zastosowana forma jest niewspółmierna do kalibru opowieści. Zamiast zaangażowania, widz odczuwa znużenie. Dodatkowo seans jest dłuższy, niż w oryginale, a dzieje się mniej. Całość się wlecze, sprawia wrażenie rozwodnionej i poddaje w wątpliwość sens istnienia tego sequela. Moja ocena: 2. Traktować jako ciekawostkę.
Village of the Damned (1995)
Po wątpliwym sequelu przyszedł czas na jeszcze bardziej wątpliwy remake. Autorem tegoż jest sam John Carpenter, po którym miłośnik horroru może się wiele spodziewać. Niestety, nie oznacza to, że wiele dostanie.
Na dzień dobry film zaczyna się złowrogo, potem mamy sielankę, potem wszyscy tracą przytomność i wracamy do prób straszenia. Dla porównania: w oryginale panowała sielanka, a następnie atmosfera gęstniała. Niestety, remake wypada pod tym względem płytko. Może ktoś odczuje niepokój w scenach, gdy dzieci wpływają na umysły ludzi, bo wizualnie i technicznie to dobrze zmontowane momenty, ale bez rewelacji. Na plus należy policzyć to, że nie odczuwa się przeskoków między poszczególnymi punktami opowieści. Ostatecznie ta Wioska jest dwa razy dłuższa od oryginału, dzięki czemu było to możliwe.
Najgorsze jest ocenienie tej odsłony. Tak naprawdę oryginał przewyższa ją pod każdym względem. Jednak widać, że w wersję 1995 włożono sporo pracy. Jest przyjemna wizualnie, obsada robi wrażenie, szkoda, że nastroju zabrakło. W tej sytuacji z filmem powinni zapoznać się chyba tylko ludzie z alergią na stare, czarno-białe kino. Moja ocena: 3.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz