O filmowym Warcrafcie można powiedzieć tyle rzeczy, że głowa mała. Przy okazji muszę podkreślić, iż jest to jeden z nielicznych wpisów na tym blogu, w którym mogę zahaczyć o delikatne spoilery.
Fabuła Warcraft: Orcs & Humans prezentowała się prosto: orkowie wpadają do Azeroth i zaczynają je podbijać. Ludzie zwierają szeregi i stawiają czoła najeźdźcy. Film za daleko od tego schematu nie odbiega, jednak wspomina o kilku drobiazgach, których nie było w grze, lecz dopiero w ogólnym lore serii.
Tutaj dochodzi do największego zgrzytu. Od lat w branży istnieje dylemat: dla kogo robić filmy na podstawie gier? Jeśli robi się je dla ogółu (licząc na większy zysk), najprawdopodobniej wkurzy się fanów, którzy do tej pory ładowali kasę w produkt. Jeśli zrobić film stricte dla fanów – ogół oleje sprawę i zysk może być mniejszy od oczekiwanego. Warcraft może i będzie zrozumiały dla ludzi, którzy nie znają lore’a, ale umknie im tak z połowa fabuły. Głównie dlatego, że widowisko było tworzone z myślą o graczach (a przynajmniej na to wskazuje efekt końcowy).
Sama ekspozycja jest problematyczna, bo z jednej strony rzuca w stronę widza kolejne pociski istotne dla teraz opowiadanej historii, jak i kolejnych. Z drugiej nie daje im żadnego kontekstu. Kilka przykładów: draenei jako więźniowie orków, istnienie innych ras (krasnoludy, elfy) i ich siedzib w Azeroth (Ironforge). Dalej nie jest lepiej. Jesteśmy informowani o tym, iż orkowie są podzieleni na klany, wśród ludzi istnieją frakcje (nawiązanie do Kirin Tor), zielona magia (Fel) to spaczenie, a jedna osoba w finale przybiera dziwną postać (chyba właśnie z powodu spaczenia). Całość jest opowiedziana w klimacie bliższym World of Warcraft, niż Orcs & Humans (co może zgrzytać ortodoksyjnym fanom, biorąc pod uwagę różnice w ciężarze atmosfery). Jako ktoś orientujący się w wydarzeniach tego uniwersum nie miałem problemu ze śledzeniem przebiegu fabuły. Ba, wręcz gęba mi się szczerzyła przez większość seansu, bo co chwila pojawiało się coś znajomego. O, Gul’dan! O, Blackhand! O, Doomhammer! O w mordę, tam w Ironforge grindowałem kowalstwo swoim pierwszym wojownikiem! O kutwa, ale to Stormwind ładne! Karazhan, brrr, do tej pory mam ciarki, jak sobie przypomnę pierwszą wyprawę do tego miejsca… Natomiast przypuszczam, że dla osoby idącej na siekę fantasy, ale nie orientującej się w pokręconej historii Warcrafta mogło to wyglądać tak: Ale dlaczego ten świat umiera? Skąd się wzięła ta zielona magia? Dlaczego część orków jest brązowa? Co to za rogacze w klatkach? A dlaczego on jest zły?
Niestety montaż filmu nie pomaga. Wspomniałem o pociskach wystrzeliwanych w kierunku widza i podtrzymuję tę wersję. Większość przekazywanych informacji to naprawdę krótkie scenki, które wyskakują jedna po drugiej. Paradoksalnie, nie jest to kwestia wyłącznie ekspozycji, cały seans składa się z dość krótkich scen, co powoduje, że po dwóch godzinach takiego oglądania można dostać oczopląsu. Na domiar złego ciężko nie odnieść wrażenia, że niektóre ze scen były dłuższe, ale żeby zmieścić się w dwóch godzinach, ktoś je skrócił. Pozostaje mieć nadzieję, iż na nośniki trafi jakaś wersja rozszerzona.
Czy w związku z powyższymi Warcraft to zły film? Moim zdaniem nie, ale dużo zależy od podejścia. Mamy tutaj jakąś historię, naprawdę dobre efekty specjalne (zarówno orkowie, jak i magia wyglądają obłędnie), świetną muzykę (pozytywnie zalatującą komputerowym Warcraftem) oraz kiczowate, ale pasujące aktorstwo. Jako ktoś zaznajomiony z uniwersum i osoba, której nie trzeba było nic dopowiadać (w sektorze obok siedział facet, który niemal cały seans tłumaczył znajomemu, co się dzieje i dlaczego) bawiłem się dobrze. Przeszkadzał mi chaotyczny montaż i zgrzytnąłem przy zakończeniu, ale tak czy siak daję filmowi 4. Osoby, które bardziej ortodoksyjnie podchodzą do lore’a serii mogą już rozmyślać o dodaniu minusa do oceny. Natomiast widzowie nie kojarzący gier, wybierający się na niezobowiązujący wygrzew w klimatach fantasy mogą pokusić się o postawienie 3, gdyż samej walki aż tak dużo nie ma, zaś fabuła nie będzie na nikogo czekać, aż się połapie co do czego.
P.S. Po obejrzeniu filmu faktycznie chce się wrócić do World of Warcraft.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz