W zamyśle Slasher ma stanowić antologię. Każdy sezon poświęcony innej historii. Pierwszy dotyczy Sary Bennett, której rodzice zostali bestialsko zamordowani, a ona sama wyrwana z łona matki. Po latach dziewczyna wprowadza się do domu, w którym doszło do zbrodni. Mieszkańcy miasteczka krzywo na to patrzą, a jakby tego było mało, w tym samym czasie dochodzi do zabójstw wzorowanych na tym sprzed lat, pomimo iż oryginalny morderca siedzi w więzieniu…
Zamysł prosty i mało oryginalny. Jednak rekompensuje to postaciami, ciężką atmosferą i ilością krwi, której widz raczej nie spodziewa się po serialu. Slasher zdarzyło mi się oglądać w tym samym czasie, co serialowy Krzyk. Zestawiając ze sobą obie serie odniosłem wrażenie, że Scream bardziej spodobałby się początkującym / młodszym fanom gatunku, natomiast Slasher skierowany jest raczej do starszych widzów, którzy mają za sobą klasykę pokroju pierwszego Halloween. Gdybyście jednak mieli do wyboru jeden z tych seriali i nie kierowali się sentymentem do marki Scream, to pierwszy sezon Slashera jest jednak lepszy. Jest dojrzalszy, bardziej brutalny i posiada ciekawsze tło fabularne, podszyte motywami religijnymi. Niestety z Krzykiem łączy go jeszcze jedna rzecz (oprócz gatunku i formy) – odgadnięcie tożsamości mordercy jest zbyt łatwe. Nawet strzelając w ciemno macie za duże szanse trafienia, a biorąc pod uwagę, jak szybko potencjalni kandydaci znikają, potwierdzenie poprawności strzału nadchodzi jeszcze szybciej.
Mimo to sezon 1 ogląda się dobrze na tyle, by sięgać po kolejne odcinki, a przy zakończeniu nie odczuwać niedosytu. Nawet gdyby okazało się, że z antologii nici i byłby to jedyny sezon, nie ma z tym problemu, bo opowiedziana historia stanowi zamkniętą całość. Moja ocena: 4.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz