From Dusk Till Casa Bonita
Pierwsze DLC już tytułem opisuje, o czym będzie zawartość (jeżeli z jakiegoś powodu nic ci to nie mówi, odsyłam na seans pierwszego, filmowego From Dusk Till Dawn). Pośród całej zawieruchy znanej z podstawowej wersji gry pojawia się kolejna, dawno niewidziana frakcja: Vamp Kids. Zafascynowana nimi siostra Kenny’ego postanawia udać się na imprezę urodzinową ichniego „szefa”, która ma miejsce w Casa Bonita (ulubiona jadłodajnia dzieciarni z South Park). Mysterion nie zamierza tego tak zostawić i prosi nas o pomoc w odbiciu siostry. Na miejscu szeregi sojuszników zasili Henrietta, dziewczyna z Goth Kids (Goth i Vamp starli się wcześniej w serialu).
Od strony mechanicznej jest to dobrze zintegrowane DLC. Po dojechaniu autobusem i odblokowaniu nowej klasy postaci oraz sojuszniczki zostają oni na stałe wpisani w kartę postaci. Dzięki czemu jeśli rozgrywaliście Casa Bonita jako odskocznię od głównego wątku, teraz możecie kontynuować go z nowymi możliwościami. Jedyny zgrzyt w tej kwestii jest taki, że jeśli gracie po ukończeniu podstawowej gry, to żadnych potężniejszych artefaktów nie zdobędziecie. Od strony fabularnej jest słabiej. Dodatek nie wykrywa momentu rozgrywki, w którym znajduje się nasza postać. O ile sam początek nie daje o tym znać (ot, kolejne zlecenie), o tyle końcowa rozmowa z Mysterionem jawnie zdradza, że najlepiej rozegrać dodatek przed pewnym punktem w fabule. Szkoda, bo są gry, których dodatki mają inne linie dialogowe w zależności od tego, kiedy się w nie gra. Najzabawniejsze w tej warstwie jest to, jak dana grupa wiekowa postrzega wampiry. Dzieciaki, paradoksalnie, trzymają się klasycznego wizerunku krwiopijcy, nieco starszy gościu wydziera się: „Team Edward!”, a jeden z rodziców uważa, że The Lost Boys są cool.
Miejsce akcji to skondensowanie wszystkiego, co napotkacie w głównej grze. Chyba tylko przez wzgląd na mniejszy rozmiar ma się wrażenie, że zagadek z pierdzeniem jest więcej (a już wyzwania kiblowe to w ogóle kwintesencja kompresji). Na plus jednak policzę to, iż zaprojektowano je w taki sposób, że ma się nieco satysfakcji z rozgryzienia co i w jakiej kolejności poprzestawiać, by zdobyć poukrywane tu i tam przedmioty. Walki z bossami mogą się trochę wlec, bo paskudy mają mocne ataki obszarowe, przez co większość tur spędza się na manewrowaniu drużyną, by uniknąć bęcków. Jeden z typów to niemal taki sam rehash pomysłu, jak Chef z Kijka prawdy, a ponieważ nawet w serialu przewinął się kilka razy, to tutaj chce się tylko powiedzieć: Znowu? (Na co on pewnie powiedziałby: No, that’s ignorant!)
From Dusk Till Casa Bonita to niby więcej tego samego, ale jakoś tak sensowniej podane. Dobrze bawiłem się przy dodatku, ale ciężko mi go polecić. Dlaczego? Bo to pi razy drzwi dwie godziny grania za około 60zł. Jeśli taka proporcja ceny do zawartości wam nie przeszkadza, Casa Bonita jest rozszerzeniem na szkolne 4. W przeciwnym wypadku ocena leci o 1 w dół i lepiej poczekać do promocji.
Bring the Crunch
Drugie i ostatnie fabularne rozszerzenie. Tym razem zleceniodawcą jest Jimmy/Fastpass, który wzywa nas na teren obozu Lake Tardicaca. Obóz dla niepełnosprawnych jest zagrożony, jeśli wszyscy jego opiekunowie znikną (a kilku już brakuje), zostanie zamknięty. Naszym zadaniem jest rozwiązanie zagadki zaginionych dorosłych.
Od samego początku widać, z jaką parodią mamy do czynienia. Casa Bonita to byli krwiopijcy, Crunch to praktycznie cała reszta kiczowatej rodzinki. Obóz jest oczywistym nawiązaniem do Crystal Lake z Friday the 13th, przeciwnicy noszą kostiumy przedstawiające znane potwory (np. The Wolfman, The Fly), przed dalszą podróżą ostrzega nas standardowy, szalony staruszek, a w sąsiedztwie znajdziemy indiański cmentarz. Wymienione przykłady są dosłownie pierwszymi z brzegu, bo smaczków jest dużo więcej.
Podobnie jak Casa Bonita, Crunch jest skondensowaną grą podstawową, choć tutaj więcej jest zagadek z manipulacją czasem, niż pozostałych. O dziwo, udało się zawrzeć nowy patent w obrębie tej mechaniki (a jeśli był także w podstawce, to nie rzucił mi się wtedy w oczy). Niestety, zapożyczono dwa patenty z poprzedniego dodatku, które niespecjalnie mi pasują. Po pierwsze – praktycznie każda pierwsza wizyta w nowym miejscu równa się przerywnikowi. Na początku będziemy dosłownie ganiać od jednego punktu na mapie do drugiego, więc średnio co pół minuty zrobimy przerwę na filmik. Po drugie – walki. W Casa Bonita bossowie mieli upierdliwe ataki obszarowe, które zmuszały do ciągłego manewrowania, sztucznie wydłużając rozgrywkę. Tutaj praktycznie każda walka jest taka, gdyż w szeregach podstawowego mięsa armatniego jest dwóch typów z takimi atakami. Całe DLC nie jest za bardzo rozbudowane. Wykonując wszystkie zadania i łamigłówki dałoby się je skończyć pewnie w 2 godziny, ale walki skutecznie zwiększają tę liczbę.
Z nowości należy wymienić nowego superbohatera, który do nas dołączy, nową klasę – Final Girl oraz drobną zmianę w ekwipunku. O ile przedmiotów kosmetycznych jest tu istne zatrzęsienie, o tyle tych wpływających na statystyki jest raptem kilka, a jeśli gracie w Cruncha po ukończeniu podstawki, praktycznie żaden nie będzie przydatny. Z jednym wyjątkiem – pas z odznakami. Ten po zdobyciu ma niemal maksymalny poziom mocy, tzn. maksymalny, jeśli brać pod uwagę podstawkę i Casa Bonita. Natomiast tutaj można go podnieść jeszcze bardziej poprzez zdobywanie odznak. Te ostatnie otrzymuje się za wykonanie serii konkretnych zadań na terenie obozu.
Doceniam tematykę i nawiązania do gatunku, który lubię. Fabuła i gagi są w porządku, projekt miejsca i stylizacje są pierwszorzędne, nawet muzyka wypadła nader klimaciarsko. Szkoda tylko, że przez całą rozgrywkę towarzyszy uczucie niewykorzystania potencjału, jakiegoś pośpiechu ku zakończeniu gry oraz satysfakcji mniejszej, niż oczekiwana. Moja ocena: 4-, ale radzę poczekać do wyprzedaży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz