niedziela, 29 marca 2020

Swamp Thing – Season 1

Gdy ogłoszono prace nad tym serialem, o Potworze z bagien wiedziałem niewiele. Czytałem pojedyncze numery, będące tie-inami do eventów (ze wskazaniem na Crisis on Infinite Earths) oraz byłem świadom gościnnych występów Alleca (np. w Batman: Damned) i jego znajomości z Constantinem, ale to tyle. Dopiero seria zmotywowała mnie do sięgnięcia po powszechnie polecaną The Swamp Thing Saga autorstwa Alana Moore’a. Przy dwóch pierwszych podejściach odbiłem się od tego komiksu, za trzecim pochłonąłem wszystkie 6 tomów. Dlaczego dopiero za trzecim? Bo Saga na tle typowego trykociarstwa jest co najmniej dziwaczna tak przez wzgląd na postać Hollanda, jak i twórczość Moore’a. Niemniej jednak jak już odpowiednio nastawimy się na odbiór, jest to jazda bez trzymanki w klimatach superhero, horroru, folku, okultyzmu, ekologii, w towarzystwie pomysłów nie z tej Ziemi (czasami dosłownie) i przyprawionej odrobiną filozofii. Mieszanka zaiste wybuchowa, ale po rewelacyjnym Doom Patrol chyba miałem prawo oczekiwać, że Swamp Thing pod względem oddania klimatu zostanie zrealizowany z porównywalną drobiazgowością, prawda? Cóż…

Nawet jeśli nie znacie pochodzenia postaci i nie czytaliście niczego z początków Swamp Thing, warto zaczął właśnie od Sagi Moore’a. Z jednej strony retrospekcje pozwolą wam nadgonić braki, z drugiej stanowią świetny zabieg narracyjny rodem z powieści detektywistycznych. Podobnie jak w The Crow główny bohater w swoim nowym „życiu” stara się dowiedzieć, co mu się właściwie przydarzyło. W serialu widzimy wszystko od początku i… jest to bardzo nudny początek. Po pierwsze: przemiana Hollanda następuje tak szybko, że jako widz w ogóle nie zdążyłem przyzwyczaić się do jego ludzkiej postaci, a tym bardziej mu współczuć. Po drugie: Hollanda jest tragicznie mało. Przez pierwsze pół serialu jakieś 80% czasu ekranowego zajmują wszyscy (ze wskazaniem na Abby), tylko nie Alec. Komiksowa wersja (cały czas mam na myśli Sagę) ma jeszcze tę przewagę, że zaczyna się dość dużym zwrotem fabularnym dla już przemienionego  Aleca, z którym Holland musi poradzić sobie w kolejnych zeszytach. Natomiast w serialu ta sama informacja jest podawana niemal na koniec.

Kolejnym problemem jest to, że serial robi się ciekawy dopiero od szóstego odcinka. Niby Swamp Thing jest od tej pory więcej, ale bez przesady. Samemu Hollandowi starano się napisać rozterki podobne do tych z kart komiksu, ale częściej gania nocą po bagnach i tłucze bandziorów. Podejrzewam, że dużo z tego jest efektem ingerencji producentów. Nie dość, że serial skrócono z 13 do 10 odcinków, to anulowano go jeszcze, zanim ruszyła emisja. W związku z czym podczas oglądania końcowych da się odczuć cięcia i chęć wciśnięcia najistotniejszych punktów fabularnych, które i tak pozostaną nierozwiązane (ot, choćby wątek Blue Devila).

Trochę narzekam, ale to nie jest tak, że ten serial nie ma nic do zaoferowania. Wizualnie Swamp Thing jest zwyczajnie świetny. Autorom udało się w znakomity sposób przenieść klimat bagien i małego miasteczka z komiksu z lat ’80 na współczesny grunt. Kostium Potwora robi wrażenie, a całość dopełniają dobre efekty specjalne. Gdy wszelkiego rodzaju pnącza zaczynają się wić, a ludzie uciekają z przerażeniem – jest moc. Są to sceny, których nie powstydziłby się rasowy horror o jakiejś kreaturze. Oczywiście nie obyło się bez standardowego triku – braki i ilość efektów maskuje się przede wszystkim tym, że większość (jeśli nie wszystkie) takie akcje mają miejsce nocą.

Aktorsko jest w porządku. Moim faworytem jest Kevin Durand w roli Jasona Woodrue, który z biegiem serialu popada w obsesję na punkcie swoich badań i Swamp Thing. Ciekawostką dla fanów slasherów będzie obecność Dereka Mearsa, któremu nie jest obce łażenie po bagnach/lesie w kostiumie potwora. Muzycznie jest nieźle, ale motywy nie zapadają w pamięć tak, jak otwarcie Doom Patrol, ani nawet Titans.

Swamp Thing mógł być czymś więcej. Niestety, efektem końcowym jest bardzo przeciętna adaptacja, która bierze gołe podstawy pochodzenia głównej postaci, a potem więcej czasu poświęca wszystkim innym wątkom (nie tylko bohaterom) w bardzo nierównym tempie. Można obejrzeć, żeby zobaczyć, jak dobrze prezentuje się kostium Potwora z bagien, ale nie należy spodziewać się niczego na miarę Sagi Moore’a. Moja ocena: 3+.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz