niedziela, 15 października 2023

Pet Sematary: Bloodlines

Adaptacja z 2019 roku była słabym filmem. Dorabianie do niego prequela było co najmniej ryzykowną decyzją, by nie powiedzieć głupią. Ale ok, do seansu siadałem z nastawieniem: Dam szansę, może mnie czymś zaskoczą. Cóż, jedynym zaskoczeniem była moja własna naiwność i triumf nadziei nad doświadczeniem.

Uprzedzam, iż nie będę stronił od spoilerów. Największą wtopą są ramy czasowe, o których dowiadujemy się z marszu. Oryginalna powieść i jej adaptacje dzieją się w roku 1989, gdy Jud jest już leciwym człowiekiem i od dawna na emeryturze. Bloodlines ma miejsce w 1969, kiedy Jud pojawia się jako… facet grubo przed trzydziestką. Przepraszam, czy miała miejsce jakaś kompresja czasu? Czy może autorzy byli tak bardzo zafiksowani na punkcie wojny w Wietnamie, że olali temat? Bo faktycznie ten konflikt stanowi istotną warstwę fabularną, tylko szkoda, że kosztem logiki serii. Zresztą ta ostatnia jest szmacona na każdym kroku. Nie będę wymieniać wszystkiego, ale za przykłady niech posłużą informacje: cmentarz nie jest indiański, Indianie pilnowali wychodzącego zeń zła; zero wzmianek o Wendigo; konieczność strzelania ożywionym w oczy.

To jeszcze nie koniec wad. Przebieg wydarzeń jest przewidywalny, postacie przeważnie nijakie, a całość przypomina prosty film o zombie, a nie adaptację prozy Stephena Kinga. Miejscami odnosi się też wrażenie, jakby to miał być film zupełnie niezwiązany z Pet Sematary, ale postanowiono go z nim zeswatać przez wzgląd na rozpoznawalność.

Czy gdyby zabrać się za Bloodlines bez znajomości poprzedniego filmu, poprzednich adaptacji oraz książki, to nie byłby to czas stracony? Byłby. To nadal prosty, słaby horror, który warstwę historyczną (zarówno z czasów kolonialnych, jak i wojny w Wietnamie) ledwo nadgryza, a potem rzuca w nas patentami rodem ze słabszych produkcji o nieumarłych. Na plus policzę niektóre efekty praktyczne oraz rolę Davida Duchovnego, ale dla pojedynczych scen i jednego występu (w wątku równie przewidywalnym, jak reszta) nie warto tracić czasu. Ocena minimalnie niższa od tytułu z 2019, ale jednak niższa: 2-.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz