Rok po wydarzeniach z pierwszej części w znanym nam już muzeum dochodzi do kolejnego dziwnego incydentu. W jego wyniku trafiamy do miasteczka Kingsmouth, w którym przyjdzie nam powstrzymać kolejnego dłużnika Davy Jonesa. Dodatkowo w całą aferę zamieszana jest syrena, a mieszkańcy miasteczka zamieniają się w ryboludzi (więc jak ktoś odczuł, że nazwa Kingsmouth brzmi dziwnie znajomo, to ma rację).
Czy firma, która taśmowo wypuszcza bliźniaczo podobne gry jest w stanie zainteresować miłośnika przygodówek kolejną produkcją? Okazuje się, że tak. O ile na samym początku patrzyłem trochę z politowaniem na zawiązanie akcji, o tyle z każdym kolejnym tekstem w grze autentycznie się wciągałem. Fragmenty pamiętników i wspomnień różnych postaci porozrzucane tu i tam kreują bardzo fajny klimat oraz zgrabnie wiążą się z poprzednią odsłoną gry. Zaś po zakończeniu głównego wątku otrzymujemy, podobnie jak w jedynce, dodatkową przygodę, która również ma swoje smaczki.
Ponownie jesteśmy raczeni uroczą grafiką z ogromną liczbą szczegółów. Tym razem nawet animacje – przerywniki odpowiednio się skalują do wielkości okna. Jedyny problem, jaki mam, to z jedną ze znajdziek. Konkretnie chodzi o srebrne/zmieniające się papugi. Jako że te pojawiają się w konkretnych okolicznościach, czasami kliknięcie w miejscu, gdzie powinny być powoduje, że dany fragment ekranu zaczyna migać. Muzyka pasuje do reszty atmosfery, dźwięki podobnie. Aktorstwo jest w porządku.
Kolejną rzeczą, do której się przyczepię, są zagadki. Niektóre łamigłówki to kalki tych z pierwszej części. Różnią się wyłącznie grafiką. Przez co jeśli rozwiązaliście je raz, teraz będą stanowiły wyłącznie formalność, a tym samym skrócą czas potrzebny na ukończenie gry. Na moje szczęście ten ostatni był jednak dłuższy (nawet z kalkami) w porównaniu do pierwszych Koszmarów.
Jeżeli pierwsze Nightmares przypadły wam do gustu, w drugie musicie zagrać. I jestem prawie pewien, że sposób, w jaki autorzy kuszą kolejną częścią sprawi, że mimo wad dwójki, zechcecie przejść i trójkę. Moja ocena: 4.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz