Pewnego dnia do Ziemi zbliżyła się kometa. Po jej przelocie w jednym miejscu pojawiło się 4400 osób, które zaginęły bez śladu na przestrzeni ostatnich 60+ lat. Z czasem okazuje się, ża każdy z tych ludzi posiada unikalną umiejętność. Pozostała część ludzkości podchodzi do nich nieufnie, wręcz wrogo. A to dopiero początek.
Pomijając sam sposób zdobycia umiejętności, sama tematyka bardzo przypomina wydany 2 lata później serial Heroes. Na tym jednak podobieństwa się kończą. 4400 jest dużo bardziej stonowany w stosunku do Heroes, traktuje widza poważniej, a i opowiadana historia jest bardziej dojrzała i nie kopiuje w kółko samej siebie. Całość trwa 4 sezony i jest to kompletna historia. Zakończenie jest otwarte i można by spokojnie dopisać ciąg dalszy, ale i w takiej postaci wszystko, co trzeba, podomykano. Dodatkowo widać, skąd brały się pomysły na niektóre wątki w Herosach. Tak, mam na myśli bezczelne kopiowanie 4400. Na plus policzę fajną muzykę. Zwłaszcza opening jest cholernie klimaciarski.
Jedyną poważną wadą 4400 są postacie. Naprawdę niewielu bohaterów jest na tyle wyrazistych, żeby zapamiętać ich od ręki. Bardzo często zastanawiałem się, kto jest kim i jakie znaczenie ma dla fabuły. Tak czy siak miłośnicy opowieści o ludziach z nadprzyrodzonymi zdolnościami, kosmitach i spiskach nieco lżejszego kalibru niż te z X-Files powinni obejrzeć 4400. Moja ocena: 4.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz