Jak to z adaptacjami bywa, do Under the Red Hood można podejść dwojako. Jeśli chcecie mieć w miarę pełny obraz komiksowego oryginału, powinniście przeczytać następujące story arcs: A Death in the Family, Killing Joke, Under the Hood. Pierwszy daje powód istnienia trzeciego i adaptacji, drugi jest wspomniany w mniejszym lub większym stopniu. Naturalnie, bez znajomości komiksów można się obejść, gdyż wszystkie potrzebne informacje są zawarte w filmie.
W Gotham pojawił się nowy zawodnik: Red Hood, który miesza w światku przestępczym i wygląda na to, że chce wysadzić Black Mask z interesu. Co ciekawsze, ma jakieś tam zasady moralne, którymi się kieruje, ale w przeciwieństwie do Batmana nie omieszka zabijać w imię tych zasad.
Jeśli patrzeć na Under the Red Hood jako samodzielną produkcję, jest to dobry film z rewelacyjną animacją, takim samym aktorstwem, muzyką oraz klimatem. Niestety, jako adaptacja ma się trochę gorzej. Zawarcie informacji z A Death in the Family skutkuje tym, że nietrudno rozwiązać zagadkę tożsamości Red Hooda (choć po prawdzie, jak przeczytać wszystkie powyższe story arcs z marszu, rezultat będzie podobny). W związku z tym wątek śledztwa, który w komiksach był prowadzony naprawdę długo, tutaj niemal nie istnieje, a wraz z nim „szokujące” ujawnienie. Podobnie sprawa ma się z elementami przemocy. Niby jakaś w filmie jest, ale bardzo stonowana lub pod postacią sugestii tego, co się dzieje (np. kamera pokazująca coś zupełnie innego, pozostawiając widzowi domysły na podstawie dźwięków). Z tego powodu wiele pierwotnych scen traci na swoim impecie. Zarzutem już dla produkcji jako takiej jest czas jej trwania. Under the Hood to dość obszerny wątek, a uzupełnienie go motywami z dwóch innych i upchnięcie w 75 minutach spowodowało przeskoki na rzecz akcji. Zabrakło przez to wielu smaczków, a tempo prowadzenia opowieści i proporcje akcji do fabuły mogą niektórym zgrzytać.
Podsumowując, jeśli oglądacie produkcje animowane z gackiem w roli głównej, Under the Red Hood to pozycja obowiązkowa. Jeśli znacie pierwowzór, może ona nie sprostać oczekiwaniom. Jednak przy odrobinie wyrozumiałości warto spróbować. Moja ocena: 4.
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
niedziela, 23 sierpnia 2015
Alone in the Dark (1992)
Czy w dzisiejszych czasach warto sięgać po Alone in the Dark? To zależy. Jeśli macie cierpliwość na przebicie się przez wszystkie archaizmy – nie ma się co wahać, zdecydowanie warto. W przeciwnym razie lepiej obejrzeć longplay, choć nawet taki ze wszystkimi przeczytanymi tekstami umniejsza starania gry. Moja ocena: 4+.
sobota, 22 sierpnia 2015
9 Clues: The Secret of Serpent Creek
Helen Hunter, dziennikarka, udała się do miasteczka Serpent Creek, by zrobić reportaż o
No kto by się spodziewał, dziwne rzeczy w
Trzon rozgrywki stanowią: eksploracja, korzystanie z przedmiotów w odpowiednich miejscach, strzępy rozmów, liczne łamigłówki oraz „poziomy” hidden object (w dwóch wariantach).
Dla osób zaczynających znajomość z grami przygodowymi 9 Clues stanowi dobry wstęp. Z kolei zaprawieni w bojach mogą potraktować tę grę, jako relaksator przed cięższym tytułem. Moja ocena: 4.
piątek, 21 sierpnia 2015
Escape Rosecliff Island
Tutaj należałoby wyjaśnić inną kwestię. Z czasem HOGi ewoluowały w coś, co faktycznie można nazwać lekkimi przygodówkami zawierającymi sekwencje tego rodzaju. W tego typu produkcjach przoduje rodzima firma, Artifex Mundi, której tytuły stoją na zdecydowanie wyższym poziomie od pierwotnych HOGów. Jednak w tym wpisie zajmę się grą, która jest typowym przedstawicielem gatunku.
Może w wersji mobilnej taki tytuł się sprawdzi. Może są ludzie, którym taki przerywnik wystarczy, niezależnie od platformy. Może osoby, które nigdy nie grały w HOGi będą bardziej wyrozumiałe, bo jako wstęp, nie jest źle. Podobały mi się szczątki klimatu i projekty miejsc, podobała mi się muzyka, podłapałem kilka słówek z angielskiego, ale Ucieczki nie jestem w stanie polecić. Zwłaszcza, że to produkcja z 2009 roku, a wygląda, jakby wydano ją wraz z innymi tytułami 5 lat wcześniej. Moja ocena: 2+.
wtorek, 11 sierpnia 2015
Borderlands 2
Nie podoba mi się także nowy interfejs plecaka. Przełączanie się między oknami może i wygląda nieźle, ale samo rozmieszczenie poszczególnych elementów jest zwyczajnie do chrzanu tak przez wzgląd na czytelność, jak i zagospodarowanie przestrzeni.
Podsumowując, jeśli podobała się wam jedynka, dwójka jest obowiązkowa. Jeśli dopiero zaczynacie zabawę z serią, lepiej zacząć od dwójki. Pomimo swoich wad, jest pozycją bardziej dopracowaną i z większym jajem, zaś same wady są powieleniem tych z poprzedniej odsłony i jak raz zajdą wam za skórę, możecie nie mieć ochoty na więcej niż jedną grę w serii. Moja ocena: 4+.
Subskrybuj:
Posty (Atom)