Po rozprawieniu się z Vandalem Savagem i Time Masters Legendy powracają, by stawić czoła ekipie Legion of Doom oraz odnaleźć artefakt potrafiący zmienić rzeczywistość. W skład Legend wejdą weterani: Firestorm, The Atom, White Canary, Heat Wave oraz Rip Hunter (z doskoku). Nowymi nabytkami są Steel oraz Vixen (będąca babcią Vixen z serii animowanej i czwartego sezonu Arrow). Z kolei na czele Legionu staną: Reverse-Flash, Damien Darhk oraz Malcolm Merlyn.
Jeżeli ktoś przetrawił pierwszy sezon, może podchodzić do drugiego, bo tak naprawdę to więcej tego samego. Jest bardziej efekciarsko, mamy więcej trochę lepiej uzasadnionego skakania po linii czasu, a postacie są jeszcze większymi hipokrytami w przestrzeganiu zasad niż poprzednio. Zmiana w składzie wyszła na tyle zgrabnie, że brak Hawkmana i Hawkgirl w ogóle nie przeszkadza. Nowi antagoniści są tak wyraziści, że czasami chciałoby się więcej scen z ich udziałem.
Najbardziej problematyczną kwestią sezonu jest ogarnięcie całości fabularnej. Pierwszy sezon dało się oglądać niemal bez znajomości innych produkcji CW. Z drugim tak łatwo nie będzie. Jego konstrukcja mocno przypomina bałagan, jaki powodują tak zwane wydarzenia w uniwersach komiksowych. Pół biedy, gdyby chodziło o ten jeden odcinek crossoverowy z pierwszej połowy sezonu. Fabuła całego drugiego została wybudowana na fundamentach czterech sezonów Arrow, dwóch sezonów Flasha (plus dwa odcinki z trzeciego) oraz Vixen. Do tego dochodzi jeszcze pożyczanie Supergirl, która trafiła pod skrzydła stacji CW, a jej Ziemia stanowi teraz jeden z wymiarów Arrowverse. No chyba że ktoś ogląda to dla samej akcji, wtedy faktycznie nie musi się niczym przejmować, bo tej jest pod dostatkiem, a autorzy w każdym odcinku dbają o to, żeby widz się nie nudził, choć potrafią przegiąć. Resetowanie czasu we Flashu, podróże w czasie oraz tworzenie rzeczywistości od nowa w Legends sprawiło, że co najmniej jeden spory wątek (związany z profesorem Steinem) poleciał przez okno bez konkretnego uzasadnienia i satysfakcjonującego rozwiązania.
Mimo większych wymagań i jeszcze bardziej uwydatnionych problemów, drugi sezon oglądało mi się (minimalnie) lepiej od poprzednika. Jak już wspomniałem, jeśli pierwszy się komuś podobał, drugi raczej go nie zawiedzie. Moja ocena: 3+.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz