niedziela, 10 października 2021

Jungle Cruise

Dobra, przyznaję, tutaj sam się podłożyłem. Czytałem, że film jest co najmniej średni. Zapomniałem tylko wziąć poprawkę na gusta recenzentów.

Disney koniecznie chce powtórzyć sukces Piratów z Karaibów, a że obecnymi czasy nie po drodze mu z Deppem, próbuje z innymi swoimi atrakcjami. Jungle Cruise, podobnie jak wspomniani Piraci, jest jedną z atrakcji w Disneylandzie. Nie ma ona żadnej fabuły, tylko motyw przewodni. Opowieść dorobiono na rzecz filmu.

Na dzień dobry dowiadujemy się, że w 1556 roku grupa konkwistadorów pod wodzą Don Aguirre’a wybrała się do Ameryki Południowej, aby odnaleźć Lágrimas de Cristal, drzewo, którego kwiaty leczą wszystkie choroby i usuwają klątwy. Niestety wyprawa nie powiodła się, a słuch o ekipie zaginął. Dopiero w 1916 dr Lily Houghton razem ze swoim bratem MacGregorem próbuje odnaleźć legendarne drzewo. Udają się do Brazylii, a na swojego przewodnika po Amazonce wynajmują Franka Wolffa, którego łajba widziała już lepsze dni. Żeby nie było za łatwo, nie są jedynymi zainteresowanymi znalezieniem skarbu natury.

Widowisko na podstawie obiektu z parku rozrywki to nie jedyne powiązanie z serią o kapitanie Jacku. Jeśli kino przygodowe nie jest wam obce, na każdym kroku znajdziecie coś znajomego: jedna grupa antagonistów skojarzy się drugą częścią Piratów, drzewo i klątwa to wypisz, wymaluj części jeden i cztery, druga grupa przeciwników uciekła chyba z jakiegoś zarysu scenariusza do Indiany Jonesa, zachowanie postaci, prowadzenie akcji oraz muzyka jako żywo przypominają Mumie 1-2 z Brendanem Fraserem, zaś obecność Dwayne’a „The Rock” Johnsona jak nic przywoła dowolny z jego filmów, w którym biegał po dżungli (np. Jumanji 2 i 3).

Pal licho festiwal skojarzeń i kopiowania pomysłów. Największą wadą tytułu jest to, że zrobiono to strasznie sucho i bez polotu. Chemia między postaciami niby jakaś jest, ale nie angażuje widza. Bohaterów napisano rozsądnie i zagrano z jakimś zaangażowaniem, jednak brak im charyzmy. Poczucie humoru Franka da się uzasadnić fabularnie, lecz nie zmienia to faktu, że to same suchary. Sceny akcji są dobrze nakręcone i dość kreatywne, mimo tego nie trzymają w napięciu. Rezultatem jest opowieść z urzekającym miejscem akcji i wylewającą się z ekranu nudą oraz przewidywalnością.

Jeśli ktoś nie widział innych wymienionych przeze mnie filmów, a chce z jakiegoś powodu zobaczyć ich wypadkową, która przy tym jest (jakimś cudem) łagodniejsza/bardziej przystępna dla dzieci – może spróbować. Uprzedzam, że nawet wtedy jest spora szansa, iż Jungle Cruise go nie zaangażuje i zwyczajnie zanudzi. Moja ocena: 2+.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz