Na początek przyznam się, że pomimo dobrej zabawy na poprzednich sezonach, trzeciego się nie spodziewałem. Jednak jak tylko w czwartkową noc na profilu w Netflixie pojawiło się powiadomienie, gęba mi się uśmiechnęła, a w głowie zaświtała myśl: No, to już wiem, co robię w weekendowe noce!
Tym razem zamiast małego miasteczka albo kompletnego odludzia mamy jeden budynek mieszkalny, szkołę i wszystko, co po drodze. Natomiast konstrukcja opowieści to zakręcona mieszanka naprawdę różnych patentów. Sceny szkolne (zwłaszcza te z mordercą) będą kojarzyć się ze Scream. Pojedynczy budynek to wypisz, wymaluj Critters 3. Ilość scen z korzystaniem z mediów społecznościowych (a w rezultacie wplecenie ich jako istotnego mechanizmu fabularnego) przywodzi na myśl Black Mirror. Na koniec fakt, że całość rozgrywa się w ciągu 24 godzin (pomijając flashbacki), a tytuły odcinków to przedziały czasowe, oczywistym skojarzeniem jest serial 24.
Pierwsze, co się rzuca w oczy, to (w większości) bardzo niesympatyczne postacie. W jednym budynku i okolicy upchnięto tyle skrajności, że to aż dziwne, że ci ludzie nie pozabijali się nawzajem zanim morderca to zrobił. Na początku miałem wręcz ochotę, żeby poznikali jak najszybciej. Dopiero w trakcie zacząłem przekonywać się do niektórych, a to, kto przeżył na koniec, przyprawiło mnie o chichot, ale była w tym też pewna satysfakcja.
Tożsamość mordercy jest stosunkowo łatwa do rozszyfrowania. Można bawić się w zgadywanie, ale tym razem wskazówki są na tyle wyraziste, że dedukcja daje więcej frajdy. Zdecydowanie za włożenie więcej wysiłku w tę warstwę należy się plus.
Osiem odcinków to standard dla tej serii, niemniej jednak przez wzgląd na przedział czasowy oraz formę trzeci sezon ogląda się najszybciej. Nawet przetykanie flashbackami nijak nie spowalnia seansu.
Morderstwa zasługują na osobny akapit. Same w sobie nie są jakoś ultra wyszukane, ostatecznie to nie Piła. Niemniej jednak sceny mordów są jednymi z najbardziej drastycznych i krwawych w tym gatunku. Wręcz do tego stopnia, że przebijają nie tylko poprzednie sezony, ale także i wiele filmowych produkcji. Gdyby Jigsaw własnoręcznie zabijał swoje ofiary, nie powstydziłby się tego, co widać w Solstice. Cholera, nawet Freddy Krueger mógłby się czegoś nauczyć.
Jeśli oglądaliście dwa poprzednie sezony, ten też jest wart uwagi. Jeśli lubicie slashery w ogóle, warto spróbować obejrzeć Solstice. Dla mnie była to zabawa równie dobra, co poprzednio, ale ocenę podwyższam za widowiskową rzeź. Moja ocena: 5-.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz