niedziela, 18 września 2011

Colombiana

Jeżeli ktoś spodziewa się po Colombianie kina na miarę Leona zawodowca, to od razu może sobie darować. Co prawda Luc Besson maczał palce w scenariuszu nowej produkcji z Zoe Saldana w roli głównej, ale owa produkcja ma się nijak do legendarnego sprzątacza.

Główna bohaterka – Cataleya – straciła rodziców w wyniku porachunków na linii mafioso-pracownik. Z pomocą zostawionych przez ojca wskazówek ucieka do swojego wujka mieszkającego w USA. Tam od razu składa deklarację, że chce zostać zabójczynią. Następuje cięcie i już widzimy dorosłą dziewczynę/Zoe w akcji.

To jest jednocześnie wada i zaleta filmu. Fabuła leci szybko, a akcje są dynamiczne. W zamian otrzymujemy brak jakichkolwiek emocjonalnych więzi z postaciami. Widać, że Cataleya swobodnie czuje się w rozmowach o zleceniach i zabijaniu, a jakikolwiek kontakt z szarą rzeczywistością paraliżuje ją, ale te aspekty zostały ledwie zasugerowane. Najlepszym przykładem na przyspieszenie akcji i chęci skończenia opowieści jest scena z identyfikacją zdjęcia z fragmentem twarzy Cataleyi. Rozumiem, że ten film nie ma być pełen realizmu, ale taki zabieg to już przegięcie.

Dobre akcje, fajne pomysły na zabójstwa, przy oklepanej i wypranej z emocji historii o zemście. Można obejrzeć, ale cudów się nie spodziewać. Moja ocena: 3-.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz