Ostatni sezon uciekinierów. Jego przebieg da się podzielić na dwie części. Pierwszą jest dokończenie wątku kosmitów. Drugą jest „inwazja” czarownic.
Jak już wspominałem przy okazji poprzednich sezonów, z komiksowymi Runaways rozstałem się przy drugim tomie zbiorczego wydania, więc nie mam pojęcia, czy ten motyw z czarownicami w ogóle się tam przewija. I to chyba właśnie ten brak znajomości materiału źródłowego oraz fakt, że to ostatni sezon, wpłynęły tak pozytywnie na odbiór. Przy czym nie chodzi mi o to, że cieszyłem się z zakończenia serialu. Mam wrażenie, że autorzy będący świadomi końca zrealizowali ten sezon inaczej, jakby na większym luzie, zachowując przy tym własny klimat. Trochę tak, jak zmiana nastroju między sezonami dwa i trzy serialu Legends of Tomorrow. Poza tym akcja faktycznie dąży ku czemuś. Nie ma poczucia dreptania w kółko lub w tę i z powrotem, jak to było w poprzednich sezonach przy okazji utarczek na linii Runaways – The Pride.
Na pożegnanie otrzymałem też kilka dodatkowych niespodzianek. Pierwszą był odcinek ze specjalnym udziałem Cloak & Dagger, którzy wystąpili tu w innym charakterze niż w komiksie, ale równie satysfakcjonującym. Drugą był ostatni odcinek spinający w całość wszystkie trzy sezony. Zaryzykuję wręcz stwierdzenie, że warto było przemęczyć się przez dwa pierwsze, żeby zobaczyć, jak w tym odcinku robią sobie z nich jaja (pomimo poważniejszego wydźwięku w kilku scenach). Trzecią jest motyw zdrajcy, który uważałem za pominięty / rozwiązany inaczej. Co prawda ta wersja również nie jest stricte komiksowa, ale o niebo lepsza od tego, co wydawało się jej zastępstwem w sezonie 2.
Trzeci sezon jest zdecydowanie najfajniejszy w odbiorze. Szkoda, że dopiero na koniec wyszło takie widowisko. Bo nie każdemu będzie chciało się męczyć przez 20 z 30 odcinków, żeby się dobrze pobawić. Moja ocena: 4.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz