Długo unikałem tej książki. Film wyszedł w 2016. Obejrzałem go w kinie, a potem jeszcze 3 razy, z czego dwa z powodu książki (przed i po lekturze). I nie, to nadal nie jest mój rekord w przypadku obrazu, za którym, delikatnie mówiąc, nie przepadam.
Nowelizacja z grubsza opowiada tę samą historię, co pierwowzór. Abstergo więzi asasynów i wciska ich do Animusa, by odnaleźć jedno z Jabłek, które zaginęło w Andaluzji w 1942. Ich najnowszym „nabytkiem” jest Callum Lynch, na którym przeprowadzono fałszywą egzekucję w więzieniu.
Najważniejszą różnicą jest cały bagaż detali, które uzupełniają braki filmowej fabuły pędzącej na złamanie karku. Udaje im się nie tylko wyrównać tempo, ale także powiązać sensownie tę historię z istniejącym już uniwersum. Ze znanych mi produkcji tylko Origins odnosił się do filmu, ale w drugą stronę takich powiązań nie było. No i niespodzianka. W nowelizacji postacie znane z ekranu mają bogatsze tło oraz ustalone korzenie. Pośród więźniów Abstergo trafiają się potomkowie takich osób jak Shao Jun (Assassin’s Creed Chronicles: China), Baptiste (Assassin’s Creed: Liberation), Duncan Walpole (Assassin’s Creed IV: Black Flag) oraz Yusuf Tazim (Assassin’s Creed Revelations). Ba, w wyciętych scenach uwzględniono wizje z tymi przodkami w pełnych kostiumach nawiązujących do gier! Dodatkowo, jeśli czytać książki w kolejności od Renesansu po Podziemie, następnie trylogię Ostatni potomkowie, a potem Oficjalną powieść filmową, nagle ta dziwaczna wersja Animusa znana z ekranu ma sens! Fakt, w grach przewija się tylko wątek miniaturyzacji, ale w książkach na rzecz laboratoriów powstaje inna wersja zawieszająca ciało i bardziej przypominająca niektóre stanowiska do gier VR lub coś rodem z Kosiarza umysłów. W związku z tym filmowe ramię jako rozwinięcie ma rację bytu.
Tempo wydaje się być równomierne przez wzgląd na ilość myśli poszczególnych postaci oraz opisów otoczenia. Przy okazji wpisu o filmie wspomniałem, iż aktorzy nie mają co robić i wiele się nie pomyliłem. Przez karty powieści przewija się całe spektrum emocji, a nawet zalążek uczuć między Calem i Sofią. Na ekranie mają za mało czasu, by cokolwiek z tego wyrazić.
Niestety, te zalety nie oznaczają, iż mogę polecić książkowe Assassin’s Creed, a przynajmniej nie do końca. Jeśli ktoś chce zapoznać się z tą opowieścią i ceni sobie aspekty wizualne, film będzie lepszym wyborem. Przynajmniej w sekwencjach w przeszłości. Książka przy nim wygląda trochę na listę usprawiedliwień, ale te stawiają film w jeszcze gorszym świetle, zamiast go ratować. W rezultacie decyzja jest między pociętą oraz chaotyczną, ale ładną historią, a jej pełną, bardziej równomiernie prowadzoną wersją, którą przyswajamy dokładniej. Film może obejrzeć każdy i niewiele z niego zrozumieć, książka wszystko wyjaśni, ale docenią ją tylko fanatycy uniwersum. No i niezależnie od wersji fabuła jest nadal wtórna względem pierwszej gry. Moja ocena: 3.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz