sobota, 14 maja 2011

Haunted House

Kolejna malutka gra od dużej firmy (Atari). Tym razem mamy do czynienia z remake’iem tytułu, jaki zawitał na konsoli Atari 2600 w 1982. Pytanie tylko, czy warto bawić się we wskrzeszanie tak leciwych pomysłów.

Fabuły nie jestem w stanie przytoczyć. Wystarczy powiedzieć, że jest szczątkowa (coś o zaginionym dziadku) i stanowi pretekst do zwiedzenia nawiedzonego domostwa. Domostwo składa się z czterech obszarów typu: część główna, strych, podziemia. Każde z nich jest podzielone na 4 piętra + piąte z bossem. Cała rozgrywka sprowadza się do chodzenia po ciemnych pomieszczeniach, unikania/zabijania potworów, zbierania wszelkiego rodzaju dupereli oraz szukania kluczy i przełączników otwierających dalszą drogę. Ochoty do zwiedzania starcza na mniej więcej dwa obszary, a i to przy dobrych wiatrach. Potem wdziera się nuda.

Oprócz tego gra posiada jeszcze kilka innych mankamentów. Poza niesionym światłem (wszelkiego rodzaju latarnie, pochodnie, flary itp.) oraz kluczami, reszta przedmiotów ma znaczenie czysto kolekcjonerskie. Fajnie, że nawiązują do klasyki horrorów (maska Jasona, rękawica Freddy’ego) lub kina ogólnie pojętgo (oko Saurona robiące za pochodnię), ale tak poza tym do niczego nie są potrzebne. Podobnie ma się sprawa z monetami. Jest ich sporo i do tego ogranicza się ich rola. Jedynymi dodatkowymi przedmiotami, posiadającymi jakąś marginalną rolę, są fragmenty pamiętników porozrzucane tu i tam. Można się z nich dowiedzieć nieco o tle wydarzeń, lecz nie jest to zbyt wciągająca lektura.

Kolejnymi prztyczkami są awaryjność gry oraz bugi. Ta pierwsza przejawia się tym, że HH strasznie grymasi przy wybieranych rozdzielczościach oraz trybie wyświetlania (okno lub pełny ekran). Przy niektórych ustawieniach gra zwyczajnie się nie odpali. Bugi – są to drobiazgi doprowadzające do frustracji, np. postać utknęła i nie może się ruszyć dalej (idealny cel dla szwendających się potworów), albo losowa zwiecha zamrażająca aplikację, czy ślamazarne reagowanie na próby użycia/uruchomienia niesionych przedmiotów. Na deser otrzymujemy rwącą się animację, tylko nie jestem w stanie określić, czy ona po prostu gubi klatki, czy ma ich niewiele.

W takim wypadku gry nie ratuje niezła warstwa dźwiękowa, czy kreskówkowa grafika. Ode mnie 2 za samą oprawę, a tak poza tym radzę trzymać się od niej z daleka.

P.S. Litościwie nie uwzględniłem w ocenie cyrku, jaki zaserwowano przy premierze gry. Otóż na stronie Steama widniała informacja, iż dostępny będzie tryb multiplayer. Z kolei na stronie Atari niczego takiego nie było. Należało oczywiście kierować się informacjami ze strony wydawcy, bo Steam zaktualizował dane gry kawał czasu po premierze. Gdyby ten kwiatek dorzucić do oceny, HH otrzymałoby szkolną 1.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz