Po kilku obejrzanych oscarowych produkcjach, do tej podchodziłem z dużym dystansem. No bo czy historia zwykłego, jąkającego się człowieka, zajmującego niezwykłe (z punktu widzenia przeciętnego zjadacza chleba) stanowisko oraz pomagającego mu lekarza może być ciekawa? Może.
Zacznijmy od tego, że omawiany film nie jest dla każdego. Pomimo tego, że jego akcja jest oparta wyłącznie na rozmowach i emocjach targających bohaterami, pochłania się ją jednym tchem. To czego dokonują przede wszystkim panowie Firth i Rush, jest nie do opisania. Rewelacyjne dialogi, relacje między bohaterami, nastroje zmieniające się z dużą częstotliwością – wszystko to powoduje, że widz nie ogląda aktorów, tylko postacie z krwi i kości. Całość przyprawiona jest bardzo specyficznym humorem, wplecionym naturalnie między frustrację, a chęć poddania się. I nawet w tak statycznym poniekąd widowisku jest miejsce na mniejsze i większe zwroty akcji. Brawo!
Od strony wizualnej film potrafi urzec. Stonowane barwy, wielka dbałość o szczegóły i atmosfera ponurych czasów wręcz wylewająca się z ekranu. Nic dodać, nic ująć.
The King’s Speech to obowiązkowa pozycja dla wszystkich anglofilów oraz zwolenników kina, gdzie aktorstwo jest na pierwszym planie. Aktorzy, którzy otrzymali (Colin Firth) lub byli nominowani (Geoffrey Rush i Helena Bonham Carter) do Oscara, zostali wybrani zasłużenie i chociażby dla nich samych warto film obejrzeć. Ode mnie: 5+.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz