wtorek, 3 maja 2011

Tangled

W zasadzie miałem nie pisać o tym filmie, ale co tam. Ogólnie rzecz biorąc uwielbiam filmy Disneya, zwłaszcza te klasyczne. Nawet ich stara formuła wałkowana przez wszystkie produkcje o księżniczkach, które chcą od życia czegoś więcej, jest fajna, jeśli sposób podania jest ciekawy. Do niedawna nie potrafiłem sprecyzować, co dokładnie nie pasowało mi w Zaplątanych. Teraz już wiem.

Historia opowiedziana w Tangled dotyczy pewnej wiedźmy, która odmładzała się za pomocą magicznego kwiatu. Lokalna królowa była zdziebko chora, a także przy nadziei, więc ów jedyny w swoim rodzaju kwiat został zerwany i użyty, by ją wyleczyć. Królewskiej parze urodziła się córka. Wiedźma dostrzegła, że księżniczka przejęła moc kwiatu. Jej włosy, jeśli nie są obcinane, odmładzają i leczą w ten sam sposób, co kwiat. Kobieta porywa dziecko, ucieka, po czym umieszcza je w wieży. Tam, podszywając się pod jego matkę, korzysta z uzdrowicielskiej mocy, kiedy tylko zapragnie. Naście lat później los dziewczyny ma szansę ulec zmianie, gdy do ukrytej przed światem wieży trafia złodziej Flynn, którego ściga... koń straży królewskiej – Maximus.

Od strony technicznej nie mam temu filmowi nic do zarzucenia. Animacja jest przepiękna, płynna i cieszy oko. Kolory są wyraziste i wręcz wylewają się z ekranu. Pomysły na wykorzystanie długich włosów Roszpunki w przeróżnych sekwencjach są zróżnicowane, a ich realizacja może przyprawić o szczękopad. Tańce w trakcie sekwencji muzycznych są żwawe i całkiem naturalnie wplecione w bieg wydarzeń. Polskie dialogi nawiązują do polskich realiów w sposób znany choćby ze Shreka, choć nie tak nachalnie i nie tak często. Muzyka jest w porządku, ale nie zapada w pamięć.

Największym problemem jest to, że pomimo całej tej efekciarskiej otoczki film mnie nie wciągnął. Na początku wspomniałem, że coś mi w tej formule nie pasowało. Otóż humor i zachowanie postaci przywodzi na myśl kreskówki Looney Tunes. Kocham disneyowską formułę, kocham Looney Tunes, ale Tangled jako połączenie obu zwyczajnie mi nie podchodzi. Większość akcji wydaje mi się wymuszona i zabawna na siłę. Dlatego też, pomimo iż film nie jest zbyt długi, przez sporą część seansu nudziłem się. Moja ocena: 3+. Mimo to polecam obejrzenie tego filmu, gdyż z własnego otoczenia wiem, że to co mi w Zaplątanych nie pasowało, innych wprawiło w zachwyt. Poza tym dla samej oprawy warto poświęcić czas na przynajmniej jeden seans.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz